Przejdź do treści
rekrutacja
Przejdź do stopki

Kura z umytymi nogami

Kura z umytymi nogami

Treść

LELOWICE KOLONIA. Kura zielononóżka, wyhodowana na podwórku Piotra Rózgi została najwyżej oceniona podczas Krajowej Wystawy Gołębi Rasowych i Drobnego Inwentarza w Kielcach
 
Kilka lat temu gościliśmy w domu u Piotrka Rózgi. Był wtedy uczniem I klasy Gimnazjum w Racławicach i dopiero zaczynał się interesować hodowlą ptaków. 
 
Kilka lat temu gościliśmy w domu u Piotrka Rózgi. Był wtedy uczniem I klasy Gimnazjum w Racławicach i dopiero zaczynał się interesować hodowlą ptaków.
Zaczęło się od pary zeberek, które otrzymał od swojego sąsiada Waldemara Buckiego. Dla niepełnosprawnego chłopca (Piotrek od urodzenia ma zniekształconą nogę i chodząc utyka) miała to być rekompensata za to, że nie zawsze może się bawić, jak rówieśnicy. - Mam te zeberki do dzisiaj - mówi, pokazując na klatkę przyniesioną na zimę do mieszkania. 
Przez kilka lat z chłopca zrobił się młody mężczyzna. Po gimnazjum skończył Zasadniczą Szkołę Zawodową przy Zespole Szkół w Piotrkowicach Małych. Dzisiaj jest słuchaczem zaocznego Technikum w tym samym zespole. Na razie nie pracuje. Większość czasu spędza w domu z mamą Józefą. To ona zresztą odpowiada na większość pytań. Piotrek sprawia wrażenie nieśmiałego i małomównego. Do tego stopnia, że gdy w niedzielę dowiedział się o swoim zwycięstwie, nieomal oniemiał. 
- Jak zobaczyłem w katalogu wystawowym, że to moja kura wygrała, aż sobie usiadłem - wspomina. A towarzyszący mu wówczas Waldemar Bucki dodaje, że Piotrek w chwili rozdania nagród był tak przejęty, że nie mógł samodzielnie zejść ze sceny. - Miałem wrażenie, że zaraz zemdleje. Musieliśmy mu pomóc, żeby nie upadł. Widać było, że jest ogromnie szczęśliwy - opowiada. Mama natomiast uzupełnia, że syn momentami sprawia wrażenie, jakby żył w swoim odrębnym świecie. - Gdy zmarł mu ojciec, długo nie mógł się otrząsnąć, chodził zamknięty w sobie. Dopiero po trzech miesiącach rozpłakał się i to wszystko z niego zeszło. 
Zanim zajął się hodowlą zielononóżki próbował z gołębiami. - To nie były jakieś rasowe ptaki, takie zwyczajne - mówi. Hodowla skończyła się pewnej nocy, gdy do gołębnika zakradł się jakiś drapieżnik. Zaledwie kilka ptaków zdołało ujść z życiem. 
Z zielononóżką natomiast było podobnie jak zeberkami. Waldemar Bucki, przywiózł Piotrkowi cztery kury i koguta. Lokalni hodowcy, którym przewodził, zaczęli właśnie popularyzować starą, polską rasę drobiu. Stadko zaczęło się szybko rozmnażać. Dziś liczy 60 sztuk, ale tylko dlatego, że więcej nie są w stanie trzymać. - Był moment, że było ich ponad sto, ale to za dużo - mówi pani Józefa. 
Zielononóżka to kura inna od popularnych niosek. Potrzebuje przestrzeni, na której może żerować. - Gdy tylko próbowaliśmy je zamykać, od razu przestawały nieść - mówią hodowcy z Lelowic. 
A tak co tydzień mają sto jajek, z których większość trafia do wylęgarni w Szreniawie. Za jedno dostają 80 groszy. Jest to więc jakiś zastrzyk w domowym budżecie, bo u Rózgów się nie przelewa. Kto by sądził, że gospodarstwo, z którego pochodzi najlepsza w swojej rasie kura w Polsce, to wzorcowy kombinat hodowlany, byłby w dużym błędzie. Jest wręcz przeciwnie. Dom i obejście są skromne, a zielononóżki chodzą po prostu po podwórku i sadzie bez specjalnych ograniczeń. Żadnych luksusów nie potrzebują. - To kury łatwe w hodowli. Odporne na zimno, na choroby, wystarczy im sypnąć pszenicy i puścić na trawę - mówią hodowcy. 
349689